- Опубликовано: 08.04.2019
- Просмотров: 1018
W lipcu 2010 roku z poetą z Wileńszczyzny Janem Mińciukiem po raz drugi po 10 latach dotarłam do enklawy polskiej na Syberii, wsi Wierszyna oddalonej 70 km od Irkucka, która obchodziła uroczystości 100-lecia przybyłych na tę ziemię osadników "dobrowolców" z Polski. Mieszkałam u rodziny Janaszek. W lutym br. seniorka rodu pani Franciszka z córką Haliną przybyły w odwiedziny do Polski. Zostałyśmy zaproszone do radia Katowice na wywiad z Maciejem Szczawińskim, po którym udało mi się zaprosić Sybiraczki na wywiad.
Danuta Wencel-W jaki sposób Pani rodzina znalazła się na Syberii??
Franciszka Janaszek- W czerwcu 1910 roku (w ramach reformy Stolpina) moi ojcowie Kustosze wyruszyli z Niwki koło Sosnowca za chlebem. Gdy dotarli w okolice Irkucka wraz z innymi "dobrowolcami" zaczęli szukać miejsca gdzie mogli by osiąść i tak natrafili na piękną dolinę rzeki Idy otoczoną wzgórzami, którą nazwali Wierszyną. Zaczynali od przysłowiowego zera. W drewnianych domach pokrytych strzechą stanęły meble przywiezione z Polski, które stoją do dziś. W 1913 roku wzniesiono mały kościółek, który funkcjonował bez problemów jako dom modlitwy do 1939 roku. Urodziłam się w 1932 roku w "czerwonej" Wierszynie. Było nas siedmioro rodzeństwa.
D.W- Co Pani pamięta z lat dzieciństwa?
F.J- Było bardzo ciężko, ale dzięki miłości w rodzinie i wierze przetrwaliśmy. Chodziłam z babcią do kościółka, w którym po rewolucji nie było księdza, a przed budynkiem znajdował się jakiś klub. W 1939 roku zdjęto z niego wieżę, kościele nie odprawiano mszy, a ksiądz pojawiał się czasem udzielając chrztów i ślubów. Najtrudniej było przeżyć gdy ojca wzięli na wojnę. Skubało się trawę i popijało "polewkę", a wieczorem padało na kolana dziękując Bogu za jeszcze jeden dzień. Teraz też nie jest łatwo, ale mam 500 PLN emerytury, kurki i cielątko. Córka Halina włącza się do dyskusji uzupełniając, że w 1991 roku do kościoła przybył ksiądz i teraz jest na stałe. W ołtarzu wisi historyczna figura Pana Jezusa bez rąk. Pochodzi ona z krzyża, który stał w drodze na cmentarz znajdujący się na wzgórzu. W czasach stalinizmu myśliwi urządzili sobie z tej figury tarczę do strzelania. Pani Halina zwraca się do matki przez "pamiętacie", "siadajcie" itd.
D.W- Pani Halino!! Wiem, że zrobiła Pani karierę, bo na pewno nie łatwo było dziewczynie z "zapadłej" wsi zostać majorem milicji w Irkucku. Co Pani robi teraz?
H.J- Urodziłam się w 1956 roku w małej Wierszynie, nie tej "czerwonej" jak moja mama. Mam siostrę Sabinę, która pracuje jako pielęgniarka w Irkucku i brata Walentego, który prowadzi biuro podróży. Podobnie jak w Polsce chcieliśmy "wyrwać się " do miasta. Po przejściu na emeryturę mieszkałam przez kilka lat u syna w Libiążu, ale nie potrafiłam odnaleźć się w Polsce. Wróciłam na Syberię. Od 7 lat jestem prezesem Towarzystwa Kultury Polskiej "WISŁA". Kultywujemy polskie tradycje, spotykając się np. na wspólnej Wigilii w Domu Polskim. Pomagamy dzieciom uczącym się języka polskiego. Byliśmy podczas tego pobytu w Polsce na spotkaniu w Wyższej Szkole Humanitas w Sosnowcu, która ufundowała roczne stypendium dla chętnego "Wierszyniaka". U nas we wsi dzieci uczą się w szkole podstawowej, a do średniej dojeżdżają do położonego niedaleko Dundaju.
D.W- A co dzieci w Wierszynie robią po szkole?
H.J- Nie mają dużego wyboru. Wracają do domu, pojedzą, odrobią lekcje i biorą się do pracy w gospodarstwie. Wszyscy muszą pracować, aby przeżyć. Nie ma Internetu, więc mają dużo czasu na lekturę książek. Od czasu do czasu urządzamy im dyskoteki. Cieszymy się, że na świat przychodzą małe dzieci. Liczba mieszkańców Wierszyny wzrosła w ciągu ostatnich 10 lat z 500 do 600.
D.W-W 2010 roku trwały uroczystości 100-lecia przybycia pierwszych mieszkańców na tę ziemię. Przybył na nie m.in. marszałek senatu Bogdan Borusewicz. Czy dużo Polaków dociera do Was w ciągu roku?
H.J-W wakacje przewija się przez naszą wioskę od 200 do 300 osób. Są to pielgrzymki, grupy wycieczkowe, studenci...Wierszyna stała się po Bajkale drugą atrakcją turystyczną na Syberii. Dwa lata temu 1 stycznia dotarli do nas Hubert Chrobok z okolic Tych i Henryk Kamiński z Mikołowa. Powitali nowy rok w temp.-45 stopni.
D.W-Zbliżają się wybory prezydenckie w Rosji. Czy do Wierszyny docierają wiadomości z Moskwy?
H.J- Rzadko. Na wybory chodzimy, ale dla nas najważniejsza jest nasza Mała Ojczyzna, do której serdecznie zapraszam.